Jak stary marketing nie rozumie esportu

Jak część z was wie od czasu do czasu udzielam się jako wykładowca, głównie na uczelniach ekonomicznych, prowadząc zajęcia “Gry w marketingu”. Tak, z gier można robić wykłady nie tylko jak je robić, ale także jak je wykorzystywać w działaniach marketingowych.

Dla mniej wtajemniczonych gry jako narzędzie marketingowe rozdzielam na 4 grupy narzędzi – Reklama w grach (np. Product Placement, reklama dynamiczna – chodzi o wykorzystanie gier niereklamowych), działanie w społecznościach (np. turnieje dla graczy), gry reklamowe (inaczej advergames) i gamifikacja.
Gry reklamowe i gamifikacja są łatwe do zrozumienia dla przeciętnego marketera, jednakże jeśli wchodzimy na pola wykorzystania gier i społeczności tu już jest gorzej. O grach napiszę trochę później, ale chciałbym skupić się w kilku zdaniach na sportach elektronicznych.

Co może zdziwić hardcore gamerów, ludzi z branży growej czy nawet zwykłych uczestników IEM, Grand Finals, PGA, Pyrkonu czy innych imprez dla graczy – turnieje, nawet wielkości IEM, są dla wielu marketerów, osób odpowiedzialnych za budżety marketingowe w firmach, nawet budżety związane z imprezami dla targetu M16-21 – rzeczą zupełnie nie do ogarnięcia, niepojętą i niesamowitą. Czasami mam wrażenie pokazując dane, zdjęcia czy filmy jakbym pokazywał podróże kosmiczne plemionom z Amazonii (nie żeby tak było zawsze, ale czasami się zdarza).
Żeby nie było, nie narzekam, że jest beznadziejnie. Bardzo ciekawie wyglądają rozmowy ze studentami (pamiętajcie, że na podyplomowych czasem są to osoby w wieku 30 czy nawet 40+), szczególnie jeśli w grupie trafi się ktoś kto zna się choć trochę na eSporcie i wyjaśni swoim kolegom jak z czym się je ten “sport” jak to w cudzysłów wkładają go czasami bardziej sceptyczne osoby.

Najciekawsze pytania sceptyków:
– Jak to? Ludzie siedzą na publiczności i oglądają jak ktoś gra w grę (JJ: tak jakby nikt nie oglądał jak inni grają np. w piłkę nożną, hokej, czy siatkówkę)
– Jak to? To ci gracze mają pensję? Kto za to płaci? (JJ: tak, jakby piłkarze grali tylko dla przyjemności i nikt nie płaci grubych milionów najlepszym zawodnikom)
– Na 100% to są dzieciaki, które jeszcze nawet nie poszły na studia (JJ: no tak, przecież prefosjonalną karierę sportową np. skoczka narciarskiego kończy się w wieku 18 lat)
– Ale ja nie widziałem nigdy, żeby telewizja pokazywała gry (JJ: Tak samo jak nie widziałeś materiałów na Youtube czy nie wiesz co to Twitch.tv. Przecież Ci ludzie inaczej konsumują media).

Gwóźdź do trumny starego myślania o graczach to dane oraz film z IEM. Po prostu czasem nawet najwiękści sceptycy siedzą dłuższą chwilę i starają się pozbierać szczękę z podłogi. Mam nadzieję, że ta ewangelizacja przyniesie efekty i w gronie sponsorów drużyn esportowych pojawią się w większej grupie marki nie związane z elektroniką, prefesjonalnym sprzętem dla graczy.

iem2015

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.